Archiwum kategorii: warsztaty

Medicine Wheel Indian Quero

Rysunki przedstawiające założenia wszystkich szamańskich tradycji na świecie znalazłam pod tym adresem,
Interesował mnie świat, jakim go pojmują Indianie Quero bo to jest podstawa pracy, którą wykonujemy nad sobą z Joanną Rus. Pisałam już o tym tutaj. Warsztaty cały czas są kontynuowane, spotykamy się od prawie 10 lat w tym samym składzie, dwa razy do roku. Już samo to jest zadziwiające i niespotykane.  Jeśliby ktoś był zainteresowany, jest gotowość otwarcia nowej grupy.

Rysunek może wydawać się tajemniczy, egzotyczny – Waż i Jaguar, Koliber i Kondor.
Ma jednak głęboki sens i natychmiastowe przełożenie na nasze życie i na to co się w nim wydarza. Jest narzędziem dzięki, któremu posuwamy się w samopoznaniu i zmianie. Bo czy samopoznanie warte jest tej całej pracy bez możliwości zmiany? Bez porzucania starych nawyków, które nawet nie są nasze, które niesiemy i dziedziczymy, nawet jeśli są wyrazem buntu i zerwania. Sam bunt albo odwrócenie się od przodków jest przecież jedynie odpowiedzią na to co zastane. O tym przypomina nam Wąż, zrzucając ciągle swoją skórę (uzdrowienie na poziomie fizycznym). Teraz może zaatakować Jaguar, w jednej chwili zaciskając szczęki na tym co już nie służy i transformować, zamieniać na nowe (uzdrowienie na poziomie emocji).  Teraz przyleci Koliber aby pić nektar z naszego Serca i z radością przyjąć co jest i tworzyć naszą pieśń (uzdrowienie mentalne). Teraz dopełnia się duchowe uzdrowienie i wysoko nad nami, widząc wszystko wzlatuje Kondor

screen-shot-2017-02-17-at-19-36-47

Dziękuję tej wielkiej tradycji i wszystkim, którzy ją tworzyli i którzy dbają o nią teraz. Dziękuję Życiu, że dane mi spotykać ludzi, którzy ponad wszystko pragną rozwoju Świadomości i otwarcia Serca,początkowo swojego, potem pracując dla innych, potem dla Wszystkiego.

A to przyszło w Walentynki od  mojej nauczycielki

screen-shot-2017-02-17-at-20-06-42

 

WIOSNA – pascha, mazurki, żurek i nowe przednówkowe przepisy czyli drugi z cyklu warsztatów gotowania

screen-shot-2017-02-08-at-18-50-55

Wczesna wiosna nie jest najłatwiejszą Panią w kuchni – wszystko się budzi z zimowego snu ale daleko jeszcze do młodych warzyw lata i wybujałej dojrzałości owoców jesieni.

Na warsztacie obłaskawimy przednówek bo jest porą kreatywną, kiedy powstają nowe przepisy, nowe kompozycje, kiedy wszystko otwiera się na porzucenie starych nawyków. To najlepszy czas na odkurzenie garderoby i zrobienie porządków w kuchennych szafkach.
A może zrobić je według nowego klucza – co nam służy a co już przestało, z czym warto się pożegnać aby zrobić miejsce nowemu?

Na warsztacie zrobimy to, na co czekamy cały rok:
– upieczemy mazurki według starej receptury
– przygotujemy najlepszą paschę z kandyzowanym imbirem
– ugotujemy wegetariański żurek na własnym zakwasie
– wyczarujemy znakomity pasztet

Poza tym:
– wykiełkujemy różne nasiona, z których skomponujemy nowe, zaskakujące sałatki
– ugotujemy probiotyczne zupy i odżywcze dania główne, bardzo potrzebne na przednówku
– zrobicie własne tofu z ekologicznej soji
– kolorowe sajgonki
– znakomite sosy robione od podstaw
– pyszny chleb i nowe pasty

Nie będziemy pracować od świtu do nocy.

Co oprócz gotowania?
Przede wszystkim spacery i pachnące naturą powietrze. Bezcenne!
W domu jest kino i wspaniała kolekcja filmów oraz biblioteka, w której można wieczorami buszować do woli i z książką zasiąść przed kominkiem.
A poza tym chętnych zapraszam codziennie o 8.30 na medytacje.

Oprócz tego za dodatkową opłatą zapraszamy do skorzystania z aparatu Ionic detox oraz generatora plazmowego, wspomagającego leczenie wielu schorzeń.
Można też skorzystać
ze wspaniałego masażu Lomi Lomi Nui.

termin warsztatu 2 – 5 marzec (od czwartkowej kolacji do niedzielnego obiadu)

miejsce to lipowy dom
cena to 850zł

ZAPRASZAMY również na WIELKANOC 14 – 17 kwietnia, będzie pysznie
cena to 700zł

screen-shot-2017-02-08-at-16-36-59

A tak wyglądały grudniowe warsztaty

KONTAKT: lipowydom@poczta.pl lub tel 509685188

Zapraszam
Agnieszka Dziewolska z Lipowego domu

Zima – warsztaty gotowania za nami i …przed nami

img_7360Długo nie mogłam się zebrać aby opisać ten wesoły warsztat. Zaraz potem święta, nowy rok, nowe postanowienia, haha itd.
Był to pierwszy warsztat, który prowadziłam i muszę przyznać, że byłam po prostu zmęczona.
Podziwiam wszystkich, którzy biorą na siebie nauczanie, w jakiejkolwiek dziedzinie. Wielka odpowiedzialność i potrzeba uważności. Różne mam na ten temat przemyślenia, na razie jedno słowo mocno dźwięczy: pokora. I z całą pewnością wdzięczność i radość, że te 4 dni dały niektórym wytchnienie, inspiracje, nowe doświadczenia a przede wszystkim, co podkreślały wszystkie te cudowne kobiety – radość z bycia razem, z pracy razem, z budującego się poczucia przynależności. Bardzo poczułyśmy jak  brakuje przysłowiowego darcia pierza, kołowrotków ustawionych jeden przy drugim, jedynego w swoim rodzaju śmiechu kobiet, które opowiadają sobie o…hahaha.

img_7268img_7275

Wykonałyśmy z Paniami, których było 16,  cały plan. Zrobiłyśmy 15 kg ostrego kimchi, które pojechało w różne strony Polski, ugotowałyśmy trzy różne curry, zrobiłyśmy pyszne zupy i ciepłe dania na kolację, z których szlagierem był pęczak z warzywami korzeniowymi i śmietanką. Ale jarmuż na ciepło z granatami też poszedł:).
Podobały się pasty ze słonecznika, z marchewki i hummus, który można przyrządzać na setki sposobów.

img_7310img_7315

Czytając jeszcze raz zaproszenie, na które tak gromadnie odpowiedziałyście, myślę, że plan został wykonany w 100%. Włącznie z tym, że krem do tortu warzył się, tak jak napisałam w broszurce reklamującej warsztat :
Moje warsztaty do gotowania podejdą trochę filozoficznie, może pojawią się pytania:
– co lubię jako osoba,
– z czego czerpię radość,
– czy mogę dalej cierpliwie ucierać ten zważony krem, czy wyrzucić go w cholerę?
– po co ja to robię?
– dla kogo?
– czy może coś chcę zmienić?
Bo gotowanie może określać nasz stosunek do świata, siebie i innych a uwaga z jaką pochylamy się nad garnkiem rosołu, zatapiając w nim paloną na ogniu cebulę, wiele mówi o nas samych.”img_7338

img_7340

img_7341

Dziękuję Bardzo Iwonie Sikorze, która wykonała dla nas przepiękny koncert gongów i mis oraz zaprosiła każdą z nas na uzdrawiajacy masaż w tych cudownych dźwiękach.

Taki oto piękny list dostaliśmy od Wiki:

Droga Agnieszko, drogi Lipowy Domu:)
Od warsztatu minął prawie miesiąc, ale wspomnienie czasu, który spędziłam u Was, wciąż grzeje serducho.
Odebrana nauka też nie poszła w las! Na stole goszczą pierniczki z przyprawą wg Justyny, kokosanki i chlebek Joanny, w kącie pokoju cicho wzdychają słoiki ze świeżo nastawionym kimchi (uzależniłam się!), a na święta – choć z lekkim drżeniem nowicjuszki w dziedzinie kremów i biszkoptów – planuję tort makowy.
Dziękuję jeszcze raz za inspiracje i energię, które otrzymałam!

To ja dziękuję i szykuję już następne propozycje. Tym razem bedą mazurki i pascha!

 

 

Jedz i pij, kobieto i mężczyzno

screen-shot-2016-10-29-at-15-41-30

Z okazji zbliżającego się 10-lecia lipowego domu, zapraszam na długo oczekiwany warsztat gotowania,
który bazuje na moim 25-letnim doświadczeniu jako gospodyni (czwórka dzieci, również alergików to „nie w kij dmuchał”), przygotowywaniu zrównoważonego menu dla Lipowego domu,  gotowaniu dla 20 osób i przekonaniu, że gotowanie to sztuka pełna kreacji, natchnienia, wzlotów i…upadków, po których łatwo się jednak podnieść (i otrzepać z mąki)

Moje warsztaty do gotowania podejdą trochę filozoficznie, może pojawią się pytania:
– co lubię jako osoba,
– z czego czerpię radość,
– czy mogę dalej cierpliwie ucierać ten zważony krem, czy wyrzucić go w cholerę?
– po co ja to robię?
– dla kogo?
– czy może coś chcę zmienić?
Bo gotowanie może określać nasz stosunek do świata, siebie i innych a uwaga z jaką pochylamy się nad garnkiem rosołu, zatapiając w nim paloną na ogniu cebulę, wiele mówi o nas samych.

Będą też konkrety, bo warto stąpać pewnie po ziemi aby zerwać wiszące wysoko jabłko.

Ten warsztat będzie pierwszym z cyklu gotowania według pór roku. Zaczynamy ZIMĄ, a więc nauczycie się jak ugotować:
– ogrzewające, niespotykane nigdzie indziej zupy, pełne probiotyków.
– wspaniałe curry, od początku do końca zrobione samemu
– warzywa korzenne zapiekane w odżywczych sosach
– chleby na zakwasie i bezglutenowe
– pasty do chleba (nie tylko hummusowe)
– kimchi – najlepszy probiotyk na świecie
– jarmuż i pasternak w dwóch odsłonach
a na świąteczny stół:
– TORT MAKOWY  z klasycznym kremem
– pierniki z mąki migdałowej
oraz
– zimowe koktajle mocy ze specjalnie dobraną gęstością odżywczą aby udało Wam się doczekać  do naszych wiosennych warsztatów

Jesteśmy różni, dla każdego dobre jest co innego, różne są też stany w jakich znajduje się nasz organizm w danej chwili, różne jego potrzeby.
Ale nie damy się zwariować i przedrzemy się przez ten gąszcz doniesień i jedynych słusznych racji i wybierzemy menu zrównoważone, pełne harmonii i przede wszystkim polotu.

Poza tym dowiecie się:
– czym zastąpić mąkę, dlaczego to ważne i w czym może nam pomóc św. Hildegarda
– jak unikać nabiału i czy uda się jakieś świąteczne ciasto bez niego
– dlaczego ważne są probiotyki
– dlaczego świat oszalał na punkcie fermentacji
– jakie tłuszcze są najzdrowsze – sami sklarujemy masło a resztę będziemy robić na oleju kokosowym

screen-shot-2016-10-24-at-13-59-23

Będzie czekało na Was specjalne menu świąteczne – dostaniecie wszystkie przepisy i materiały a w większości gotowania potraw będziecie brały udział.

Zabierzecie do domu swoje własne:
– kimchi
– dwa rodzaje chleba oraz odżywcze pasty do nich
– ocet jabłowy – do wszystkich potraw (ale i dla skóry)
– zakwas buraczany – na wigilijny stół
– pierniczki i ciasteczka
– po kawałku tortu.

Wszystkie potrawy będziemy gotować z bio produktów – z mąki kasztanowej,kokosowej, ryżowej, orkiszowej od Św. Hildegardy.

Nie będziemy pracować od świtu do nocy.
Chętnych zapraszam codziennie o 8.30 na medytacje.
Skończyłam Mindfulness Based Stress Reduction i chętnie podzielę się tym, co sama od różnych nauczycieli dostałam.
Wieczorem, przy malinowej nalewce albo zimowych herbatach, zapraszam na kultowe kino kulinarne.
Albo do wieczornej medytacji, jeśli odnajdziecie w niej coś dla siebie.

termin warsztatu 1- 4.12 od czwartkowej kolacji, gdzie będzie już na Was czekało mnóstwo roboty, do niedzielnego obiadu

miejsce to lipowy dom
cena to 850zł

za dodatkową opłata będzie można na miejscu relaksować się podczas wspaniałego masażu Lomi Lomi Nui, który trwa 1.5 godziny i kosztuje 200zł.

Lista miejsc bardzo ograniczona.

KONTAKT: lipowydom@poczta.pl lub tel 509685188

Zapraszam
Agnieszka Dziewolska z Lipowego domu

WASHOKU – dzień trzeci: onigiri, bento i jeszcze więcej

zamiast glutenu, zamiast nabiału, zamiast tłuszczu – tak, jest coś zamiast naszych kanapeczek.

w naszych pudełeczkach bento, czyli w tym co możesz zabrac ze soba do pracy, do szkoły i gdziekolwiek sie udajesz (super opcja dla alergików, którzy nie mogą jeść na mieście) znalazły się:

onigiri – nasz chleb z masłem czyli kulki ryżowe z nadzieniem lub bez (wtedy w posypce). Ryż do nich musi być świeżo ugotowany i gorący – inaczej kulki się nie skleją. Nadzienia mogą być przeróżne, wedle fantazji. My miałyśmy: kombu posiekane (z dashi oczywiście) z pietruszką, sezamem i olejem sezamowym, pastę ze śliwki umeboshi i posiekany ukiszony daikon z sezamem.

burgery z dyni – wegańskie mini kotleciki, na jeden kęs z dyni, marchewki i tofu

surówka z ogórka i melona – świetna z nich para

fasola w glazurze z ciemnego miso

cała akcja przygotowania swojego pierwszego bento zaczęła się od rzutu oczkiem do lodówki co tam też zostało z poprzednich dni. stąd w naszych pudełeczka znalazła się fasola z dnia pierwszego, której wspaniale posłużył dressing do gotowanych warzyw z dnia drugiego.

image

image

image

image

image

image

image

image

I jakby tego było mało Misia przygotowała dla nas pyszny pożegnalny lunch

image

image

image

a wtórował temu wszystkiemu klangor – krzyk żurawi które przyleciały do nas w pierwszy dzień warsztatów.

no i takie słońce

image

bajka…

WASHOKU – dzień drugi kolacja

wystarczył jeden posiłek przygotowany samodzielnie (pod czujnym okiem Misi) aby na kolację pokusić się o absolutne kulinarne szaleństwo. I oto co przygotowałyśmy:

kiszonke na szybko – rzepę daikon pokrojoną w talarki wrzucamy do foliowego woreczka. Do tego dodajemy cieniutko pokrojone kombu, chilli (pare okruchów ale jak zawsze z chilli uważać), łyżeczkę soli i szczyptę cukru. Potrząsamy wszystkim aby dobrze sie wymieszało i na 2h do lodówki

warzywa na parze – my użyłyśmy dynię (Kabocha, hokaido) i fasolkę mamut. Na zdjęciu wygląda to bardzo prozaicznie ale cały bajer jest w dressingu, który jest mieszanką ciemnej pasty miso, masła orzechowego i …dashi

dendaku czyli bakłażan zapiekany z miso – bakłażan podsmażony na patelni zapiekany w glazurze z białego miso, sake i mirinu.

sałatkę octową – mała rzecz a cieszy – ogórek, pomidorki cherry, rzodkiewka, wodorosty akame w zalewie z dashi z dodatkiem octu ryżowego i cukru

i danie wymagające i kapryśne – GOMATOFU, czyli świąteczny pudding świątynny – w swiątyniach sa tury ucierania sezamu na pastę. My poszłyśmy troche (haha) na skróty i użyłyśmy tahini. Ale i tak zmieniałyśmy się przy mieszaniu bo ręka mdleje. To fragment z zapisków – kładziemy na mały ogień, mieszamy, jest dobrze, robią się grudy, mieszamy, jest dobrze, robią sie grudy, zważyło się!!! nie panikujemy, nie zrażamy się, mieszamy, taka jest praktyka…“

zaczęłyśmy jak zwykle od zrozumienia całości – dokąd zmierzamy?

image

był czas na pytania i podział zadań

image

image

Gwóźdź programu, GOMATOFU. Agnieszka miesza…

image

Napięcie rośnie, Misia miesza. I ja tam byłam i z nimi mieszałam i mieszanie dla historii utrwalałam

Całość wyglądała tak

image

image

image

image

image

A to joga zapracowanej gospodyni

image

o i ja się nawet znalazłam

image

WASHOKU – dzień drugi lunch

rozpoczęłyśmy kleikiem z czarnego ryżu. Był pyszny ale niefotogeniczny. Czarny ryż na tą potrawę, która jest śniadaniem codziennym w buddyjskich światyniach, moczy się na noc a potem gotuje przynajmniej przez dwie godziny. My cieszyłyśmy się wersją hedonistyczną – z bananami, daktylami i mleczkiem kokosowym. Było pyszne. Wersja ascetyczna to kleik z ciemna pasto miso i garścią zieleniny.

Po śniadaniu zabrałyśmy się niezwłocznie do pracy – przygotowania naszego lunchu.

image

Gotowałyśmy swoją pierwszą miso soup. Jej podstawą jest dashi (bulion z wodorostów kombu i grzybów shitake) i pasta miso, czyli sfermentowane ziarno soji. Miso nie zawsze oznacza soję – może być również pastą ze sfermentowanego ryżu, jęczmienia lub pszenicy.

W klasycznej wersji kolor i smak miso soup powinien odpowiadać porze roku. W zimie do jej przygotowania używamy mniej trwałej, zawierającej więcej ryżu białej pasty miso. Na SAKURE, czyli wielkie święto zakwitających wiśni, miso zabarwia sie pierwszymi kroplami czerwonej pasty aby w lecie, w największe upały rozwinac swóją najintensywniejszą barwę.

image

Dashi jest podstawa nie tylko zupy miso. Używa się go do dressingów, do techniki podsmażania warzyw zwanej nitsuke, do gotowania tofu, shitake, do światecznego puddingu gomatofu. Nam objawił sie jako absolutny król japońskiej kuchni. A może jednak szara eminencja – nie je sie go samego ale jest składnikiem prawie wszystkiego. Najprostszy sposób aby mieć go zawsze w lodówce to zalać na noc kawałek kombu i 3 grzyby shitake 1 litrem wody. Rano nasze dashi gotowe.

image

Oprócz miso i ryżu miałyśmy tez dwa rodzaje szpinaku. Jego delikatny smak jest w kuchni japońskiej podkreślany różnymi dressingami. W ich skład wchodzą najcześciej mirin, sake, ocet ryżowy i dashi oczywiście. Brak tam natomiast czosnku, którego na prózno szukać w japońskiej kuchni. W ogóle przyprawy mogłyby nie istnieć – różne techniki gotowania wydobywają z produktów ich naturalny aromat. Początkowo trudno sie przyzwyczaić do tej neutralności japońskich potraw. Z czasem jednak zaczynamy czuć i smakować to co naprawdę jemy.

image

pierwsze próby blanszowania szpinaku w całym pęczku

image

Nic się nie zmarnuje! Misia w gotowaniu wykorzystuje zasady permakultury. Tutaj kroi na cieniutkie słupki skórę daikonu (rzepy), która wykorzystamy do chrupiacej surówki z marchewki i wodorostów arame.

image

grupa była znakomita – same pilne uczennice, chciały widzieć i wiedzieć wszystko

image

nasz fantastyczny szpinak z dressingiem z prażonego sezamu. Przepis prosty jak większosć w tej kuchni: 3 łyżki prażonego sezamu, 1 łyżka tahini, 1  łyzka sake i 1 łyżka mirinu, 2 łyżki sosu sojowego – mieszamy i gotowe

image

Natka odpowiedzialna jest za agedashi tofu – chrupiace kostki tofu w dashi (oczywiście), z utartą rzodkwią i imbirem

image

a tu Zosia z Ania w otoczeniu japońskich książek kucharskich

image

a tu Zosia z mamą Hanią, pilną warsztatowiczką. Skąd my znamy tą pozycje tzw dziecko na bioderko, po ćwiczeniu której warto pobiec do Pana od ustawiania bioder:)

image

to nasze warzywa kimpira gobo, gdzie seler zastapiłysmy ukochanym cukrowym groszkiem. to tutaj znalazła miejsce skóra daikonu.

image

agedashi tofu

WASHOKU – dzień pierwszy

w pierwszy weekend marca gościliśmy w lipowym domu wyjątkowe wydarzenie – warsztaty tradycyjnego gotowania japońskiego. Prowadziła je Misia Sobczyńska – świetny nauczyciel, który rozległą, akademicką wiedzę i praktykę (wiadomo, ze ta w gotowaniu najważniejsza) łączy z humorem i zabawą. Wspaniała to i rzadka umiejętność. No i z dyscyplina – niełatwo było nasza gromadkę od rana do wieczora skupić nad garami! Ba, do nocy nawet – pierwszy wykład skończył się o 23.30!

image

Misia Sobczyńska

Ale dość tego wstępu – przejdźmy do konkretów czyli praktyki.

Oto nasza pierwsza japońska kolacja

image

Składały się na nią:

– ryż – serwowany zawsze na środku jest podstawą każdego japońskiego posiłku. Reszta to dodatki stanowiące całość kompozycyjną – w smaku, kolorze, sposobie gotowania.

– fasola w pomidorowym sosie

– omlet

– sałatka z ogórka i rzepki kabu

– a na deser – gruszki w zaskakującym, słono-słodkim sosie

Cudowna harmonia – WA(harmonia) SHOKU(jedzenie) to najistotniejsze wrażenie, które nasuwa się po japońskim posiłku. To sekret tej kuchni. Siadamy do stołu i jesteśmy zaniepokojeni małą ilością jedzenia. Nabieramy pewności, że nie wstaniemy od niego syci, że zaszła jakaś pomyłka. Ale w miarę jedzenia niepokój mija. A jego miejsce zajmuje błogość i stan, który nazwałabym AKURAT. Jest akurat tyle ile potrzeba – nie mniej nie więcej. Czujemy się najedzeni ale nigdy nie obżarci. Nie mamy ochoty na nic słodkiego, żadne malutkie conieco po obiadku nie chodzi nam po głowie. Jeśli czujemy lekki niedosyt to tylko ze względu na oczywiste przemijające piękno przed chwilą skończonego posiłku. Nawet jeśli był tak prosty jak ten nasz. Jednym słowem harmonia.

image

Jeśli jesteś zainteresowany warsztatami prowadzonymi przez Misię oto kontakt do Niej:

Sezon kończy się nam znakomicie czyli o warsztatach w lipowym domu w 2013

Mamy listopad, przed chwilą wyjechały dziewczyny z warsztatów Ani Krasuckiej.

image

Było ich 19, wszystkie poszukujące lepszej jakości, większej satysfakcji w życiu. Ciekawe i pragnące wiedzieć więcej, mądrzej wybierać. Warsztat krąży wokół tematów związanych ze zdrowym żywieniem, ze świadomym wyborem, przed którym stajemy każdego dnia – co jeść, jak jeść, jak chronić bliskich przed długofalowymi skutkami jedzenia impregnowanego chemią i strachem ( w przypadku gdy spożywamy mięso). Panie dwukrotnie zawładnęły kuchnią, która okazała się bardzo elastyczna i gościnna. Oprócz tego były zajęcia jogi hormonalnej, pranajama i relaksacja a także tańce w kręgu.

image

image

Z potraw gotowanych przez warsztatowiczki najbardziej smakowały nam kotlecili ziemniaczono-soczewicowe, bardzo delikatne, bez dodatku jajek i mąki. Pyszna była delikatna marchewka macerowana w winegret, buraczki i wspaniała surówka z czarnej rzepy z jabłuszkiem i z selerem. Na deser kosztowałyśmy tarty cytrynowej na czekoladowym spodzie oraz trufle z bakali i kaszy. image

Lipowy dom, ze swojej strony, chciał dotrzymać kroku i podał na obiad:

– zupę kabaczkowa z kozieradka i fenkułem, podana z kolendrą i pestkami dyni

– delikatne curry na mleku kokosowym z kalafiora, ziemniaków, brokułów i szpinaku, posypane prażonymi wiórkami kokosowymi

– dahl z zielonej soczewicy w gęstym sosie hinduskim

a na deser BROWNIE, który przeszedł nasze najśmielsze oczekiwania. Pycha był. Akurat puszysty i wilgotny.

Na pierwszą kolacje podaliśmy polentę na dziko (przepis jest na blogu) z czerwona kapustą zasmażana z jabłkami i rabarbarem  a na druga risotto z pęczaka z suszonymi pomidorami.

Jedzenie zbliża, wspólne gotowanie zacieśnia więzi, świadome gotowanie uświadamia, takie warsztaty to jak kiedyś wspólne darcie pierza przez gospodynie – wśród śmiechu i pogaduszek, wypływa czasem poważniejszy temat. Na chwile zapada cisza. Jest ona oswojona bo wspólnotowa bo przecież wszyscy płyniemy tą samą łodzią.

A oto kontakt na Anię i jej warsztaty

www.piesmakow.com.pl

i polecane przez Nią linki